sobota, 17 stycznia 2015

Rozdział 1

-Hej Lily? Co tam?-spytałam przekładając telefon między uchem a ramieniem, w tym samym czasie próbując założyć jeansy.
-Dobrze. Co dzisiaj będziesz robić?-spytała.
-Jadę pomóc Lukowi w sklepie. A ty?
-Nic nie mam ciekawego do roboty. Marc jest dalej w trasie a szkoły nie ma na razie więc nic nie robię.
-Może wyskoczymy dzisiaj na małą imprezę?-spytałam z ulgą kiedy wreszcie zapięłam jedną ręką guzik. Ubrałam na siebie biały sweter i na to szary płaszcz, bo jednak pogoda w Londynie nie jest zbytnio ciepła.
-Możemy. Przyjadę do ciebie o 17 i się przygotujemy. Papa.-rozłączyła się. Telefon schowałam do kieszeni i poszłam do kuchni zrobić sobie śniadanie. Kiedy już byłam najedzona wzięłam kluczyki od swojego samochodu i zamknęłam mieszkanie i pojechałam do sklepu.
Kiedy weszłam przez drzwi wejściowe,  które były zamknięte więc musiałam je otworzyć. Przy kasie stał Luke ze spuszczoną głową.
-Czemu jeszcze zamknięte?-spytałam podchodząc do niego bliżej. Podniósł głowę i wtedy zobaczyłam, że płakał.-Co jest?-wtedy ujrzałam kupę papierów z banku.
-Musimy zamknąć sklep. Nie mamy pieniędzy na jego utrzymanie. Dobrze, że chociaż starcza nam na twoje studia i na nasze mieszkania.-powiedział.
-Nie możesz. Co z mamą? Przecież to to o czym zawsze pragnęła. Chcesz zniszczyć jej marzenia?
-Nie mamy wyboru. Bank dał nam miesiąc na wpłacenie pieniędzy. Inaczej zabiorą nam go.
-Ile trzeba?-spytałam twardo.
-500.-powiedział cicho.
-Tysięcy?!-krzyknęłam zdziwiona.
-Tak...
-A ojciec nie da?-spytałam.
-Myślisz, że ma taką kasę?-spytał z drwiną.
-A nie ma?
-Może i ma. Ale nam nie da. Wyprowadziliśmy się kiedy miałaś 16 lat więc nie da.
-Znajdę sposób na znalezienie pieniędzy.-powiedziałam i wyszłam szybko. Postanowiłam pojechać do Lily.

-Więc potrzebujesz kasy?-spytała na co ja pokiwałam głową.-Mogę ci przecież trochę pożyczyć.
-Nie chcę od nikogo kasy. Chcę sama jakoś pomóc.
-Obyś...-powiedziała cicho.-Ale teraz chodźmy na spacer i na kawę do Starbucksa!-uśmiechnęła się szeroko co odwzajemniłam lekko. Ubrałyśmy się i wyszłyśmy.
Szłyśmy rozmawiając o naszym życiu i o świecie.
W Starbucksie wzięłam sobie swoją ulubioną kawę bananową Frappe. Na wiosnę akurat pasuje.
-Więc co zamierzasz dalej robić?-spytała kiedy usiadłyśmy na ławce w naszym ulubionym parku.
-Muszę znaleźć sposób aby wziąć te pieniądze. -powiedziałam. Kiedy tak rozmawiałyśmy podeszła do nas jakaś kobieta z aparatem w ręku.
-Dzień dobry. Nazywam się Jessica Marley, myślę,  że nie przeszkadzam, ale chciałabym się ciebie-powiedziała wskazując na mnie-spytać czy mogłabym ci zrobić zdjęcie.-powiedziała a ja nie wiedziałam co odpowiedzieć.
-Emmm a po co?-głupia ja.
-Przepraszam najmocniej! Jestem fotografką w gazecie Vogue. Poszukuję nowej twarzy na sesję do Teen Vouge'a. Zachwyciła mnie twoja uroda. Jesteś taka naturalna i to sprawia, że jesteś piękna. To jak?
-Jasne.-uśmiechnęłam się i wstałam.
-Stań tutaj i rób co chcesz. Zapomnij, że mam aparat, dobrze?-pokiwałam głową. Stanęłam zakładając ręce na piersi i patrząc się przed siebie.
-Super! Dziękuję cie! Będziesz możliwe nową twarzą Vouge'a!-krzyknęła zachwycona.-Tutaj masz moją wizytówkę jakby co.-mrugnęła do mnie okiem i pobiegła w drugą stronę.
-Nie wierzę co właśnie się stało.-powiedziałam do Lily, która cieszyła się.
-Uwierz mi, ja też.-skomentowała.


Hejka kochani! Zaczynam prowadzić drugiego bloga. Pierwszy to be-my-eighteen.blogspot.com
Początek jest nudny, ale rozkręci się akcja ;)

•przeczytałeś/aś to zostaw komentarz•

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz