niedziela, 8 lutego 2015

Rozdział 7


CZYTASZ=KOMENTUJESZ

Obudziłam się kiedy poczułam, że ktoś mnie podnosi.
-Harry, gdzie jesteśmy?-spytałam cicho mając jeszcze lekko przymknięte oczy.
-Jesteśmy w Londynie w twoim mieszkaniu. Śpij.-powiedział, ale mi już się nie chciało. Nich mnie jeszcze niesie, chociaż coś pożytecznego zrobi. Weszliśmy do mojego mieszkania i Harry położył mnie na kanapie a Emily do pokoju gościnnego.
-Zostaniesz?-spytałam kiedy już był obok mnie.
-Muszę iść. Chłopaki będą się martwić.-powiedział i przytulił mnie.
-Musisz? Będzie mi smutno samej. Proszę?-spytałam i pocałowałam go w ucho na co westchnął.
-Dobrze. Zostanę, ale to ostatni raz.-no cóż, nikt się nie może oprzeć kobiecie, która całuje go za uchem i mówi to tak uwodzicielsko.-Musisz się spakować.-powiedział idąc za mną do kuchni.
-Jutro jedziemy?
-Tak. Po południu. Chodź, pomogę ci.-poszliśmy do mojej sypialni. Wyjęłam spod łóżka niedużą walizkę i zaczęłam patrzeć co będzie mi potrzebne.-Jaką zabierasz bieliznę?-spytał oglądając szafę.
-Co?-spytałam zdezorientowana.
-Jaką zabierasz bieliznę?-powtórzył wolniej jak do dziecka.
-Emmm...-zawstydziłam się.
-Nie musisz się wstydzić. Przecież widziałem kobiety w bieliźnie.-powiedział pewnie.
-Przestań!-krzyknęłam na niego bo jeszcze bardziej mnie zawstydził. Zakryłam twarz włosami.
-Ładnie ci w rumieńcach.-powiedział.-Ale teraz odpowiedz na moje wcześniejsze pytanie.
-Nie wiem...-powiedziałam.
-Mogę ci zawsze chętnie pomóc.-powiedział z nadzieją.
-Panu podziękujemy.-zaśmiałam się i zaczęłam przeglądać szafkę. Harry położył się na moim łóżku i obserwował mnie.-Co jest takiego interesującego we mnie?-spytałam nie przerywając sobie.
-Wszystko.-odpowiedział i nie przestawał wykonywania tej bardzo ciekawej czynności. Kiedy szukałam odpowiedniej bielizny spod spodu wyciągnęłam krwisto czerwony zestaw za bardzo seksownej bielizny, który dostałam od Lily na moje 18 urodziny. Nigdy jej nie nosiłam bo czekała na 'właściwy' moment. Oczywiście to nie uciekło uwadze Hazzy.
-Ej weź ją ze sobą!-i oderwał się z transu wstając i zabierając mi ją.
-Nieee. To nie pasuje do mnie.-powiedziałam.
-Nigdy nie wiadomo.-powiedział cicho i uśmiechnął się zadziornie.-Zawsze mogę to sprawdzić.-powiedział cicho, ale to usłyszałam na co spaliłam buraka.
-Nie biorę jej. Jest za bardzo...wyzywająca.
-Nie jest. Jest...fajna!-powiedział.
-Dla was facetów to każda jest fajna byle dużo odsłaniała. A nawet lepiej by było jakby jej w ogóle nie było.-powiedziałam co myślałam.
-Nooo wiesz... .-chyba nie wiedział co powiedzieć bo usiadł na fotel myśląc.
-No właśnie. Tak myślałam. Nie biorę jej i koniec.-odparłam i spakowałam następny zestaw czarnej koronkowej bielizny. Potem był biały i też czerwony, ale więcej zakrywał. Zabrałam ze sobą kilka bluzek i kilka bluz. Swetrów nie brałam bo niezbyt w nich lubię chodzić, ale mam kilka. Wzięłam kilka par jeansów i kilka par krótkich spodenek i szortów. Wzięłam trzy sukienki i zostały mi tylko buty i kosmetyki.
-Odpocznij sobie.-odparł Harry łapiąc mnie za rękę na co wpadłam na jego kolana siadając na niego szerokim rozkrokiem. Oparłam głowę o jego ramię i poczułam jak zaczyna całować lekko moją szyję i za uchem. Zamknęłam oczy i wciągałam jego cudowny zapach. Położyłam dłonie na jego tors i zaczęłam kreślić palcami różne kształty po jego swetrze. Było nam dobrze i nie chcieliśmy przerywać tej chwili. Jedną dłoń włożyłam mu we włosy lekko za nie ciągnąć.
Niestety musiał to ktoś a raczej coś przerwać. Mój telefon. Wyjęłam go szybko z kieszeni i odebrałam dalej siedząc na Harrym, który się wszystkiego przysłuchiwał.
-Halo?
-Dzień dobry, czy rozmawiam z Seleną Gomez?
-Tak a kto mówi?-spytałam i poczułam na ramieniu i szyi delikatne pocałunki. Chciałam żeby przestał bo nie mogę się przez niego skupić.
-Z tej strony Jessica Marley, nie wiem czy mnie pamiętasz z parku. Ta od Vogue'a.
-Ach tak! Pamiętam panią!
-To dobrze. Mam dla ciebie pewną dobrą informację. Jesteś nową twarzą Teen Vogue'a! Ludzie się tobą podniecają. Są zachwyceni!-powiedziała.
-Na prawdę?-powiedziałam szczęśliwa. Jeszcze te Harry'ego niekończące się pocałunki na moim dekolcie.
-Tak! Masz moją wizytówkę?
-Mam.
-Wyślij ma na tamten adres mailowy numer swojego konta. Przeleję ci pieniądze za sesję. I gratuluję. Ludzie z redakcji chcą więcej twoich zdjęć. Czy mogłybyśmy umówić się na sesję tak za dwa tygodnie?-spytała.
-Oczywiście. Dziękuję i do widzenia.-szybko się rozłączyłam i z napadu emocji pocałowałam Hazzę prosto w usta. Oczywiście zaczął to odwzajemniać. Zębami przejechał po mojej dolnej wardze prosząc o wejście. Kiedy otworzyłam szerzej usta od razu wepchał tam swój język, który drażnił moje podniebienie. Pocałunkami przeniósł się na mój teraz już bardziej odsłonięty dekolt. Odpiął wszystkie guziki i ściągnął mi koszulę. Zaczął całować każdą moją pierś osobno. Nagle wstał a ja objęłam jego pas nogami i położył mnie na łóżko. Odpiął mi rozporek i ściągnął moje rurki. Całował linię mojej dolnej bielizny kiedy to ja zaczęłam nad nim górować. Rozpięłam jego koszulę i całowałam każdy jego tatuaż. Najbardziej podobały mi się jaskółki. Odpięłam pasek i rozporek i pozbyłam się jego bardzo obcisłych rurek. I takim oto sposobem zostaliśmy jedynie w samej bieliźnie. Chciałam tego bardzo. Harry chyba wiedział o co chodzi bo oderwał się na chwilę i spojrzał mi prosto w oczy.
-Chcesz tego?-spytał patrząc mi prosto w oczy. Temperatura w sypialni było gorąca i intymna.
-Chcę. Tylko bądź delikatny.-poprosiłam.
-To nie jest twój pierwszy?
-Nie.-odparłam a Harry z portfela wyjął srebrne opakowanie i szybko je otworzył. Ściągnął swoje bokserki i zrobił to co trzeba. Pocałował mnie w usta i zaczął znów nimi zjeżdżać niżej aż dotarł do moich majtek. Kiwnęłam mu żeby kontynuował. Ściągnął je i rzucił na fotel. Ściągnął mój biustonosz, który powędrował do reszty naszych ubrań.
Czułam go doskonale. Sama przyjemność.
Po tym wszystkim opadliśmy zmęczeni na siebie. Przykryłam nas kołdrą i zasnęliśmy. Nie wiem czy to było poprawne zachowanie, ale nie żałuje.
Chyba w nocy bo ulice były ciemne jedynie latarnie dawały jakiegoś światła, obudziłam się. Ubrałam na siebie mój satynowy szlafrok i poszłam do kuchni.
Podeszłam do okna i zaczęłam nad tym wszystkim myśleć. Głownie o tym co niedawno się wydarzyło.
Nawet nie usłyszałam cichych kroków, dopiero poczułam jego ciepłe dłonie na mojej talii i podbródek na moim ramieniu.
-Czemu nie śpisz?-spytał cicho. Miał na sobie same bokserki. Widok jego w samych opinających bokserkach i z roztrzepanymi włosami był podniecający. Nie jedna dziewczyna a nawet kobieta zabiła by mnie za to.
-Nie wiem. Nie mogę jakoś.-i między nami zapanowała niezręczna cisza.-Czy to co się wydarzyło, czy żałujesz tego?-spytałam cicho dalej patrząc się na Londyn nocą.
-Jaaa...nie. Nie żałuję tego. A ty?
-Nie wiem. Nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć.-powiedziałam.
-Nie myśl. Po prostu powiedz co masz tutaj.-wskazał dłonią ma moją pierś.
-Umysł mówi co innego a serce co innego.
-Kieruj się sercem.-powiedział do mojego ucha na co przeszedł mnie dreszcz. Czuł to na co się uśmiechnął. Widziałam jego perfekcyjne odbicie w szybie.
-Nie żałuje.-odparłam pewnie.
-Chodźmy spać.-powiedział i zabrał mnie z powrotem do sypialni. Sprawdziłam tylko co u Emily i wróciłam do chłopaka.
Następnego dnia obudziłam się o 8.13 i szybko wstałam. Poszłam do łazienki i porządnie się umyłam. Włosy uczesałam w luźnego warkocza na boku a szyję musiałam zakryć pudrem po naszej ostatniej nocy. Zapomniałam bielizny więc musiałam w samym ręczniku pójść szybciutko do pokoju zabrać je. Nie ubiegło to uwadze jak zwykle czuwającego loczka.
-Musisz się już ubierać?-spytał wyciągając głowę spod kołdry.
-Ty też się ubieraj. Musimy niedługo jechać na lotnisko.
-Mamy jeszcze czas. Wracaj do łóżka.-powiedział wyciągając do mnie rękę.
-Nie. Ubieraj się.-rzuciłam w niego jego ubraniami a sama poszłam do łazienki się ubrać. Wyszłam z pokoju a ten dalej leżał.
-Harry!-krzyknęłam na niego.
-Poczekaj.-powiedział kiedy zaczął dzwonić jego telefon. 
-Cześć Louis. Tak jestem bezpieczny...jestem u Sel. Co? Pa zboczeńcu jedziemy do Paryża. Tak później ci wytłumaczę.-i zakończył.
-Co Lou mówił?-spytałam ciekawska.
-Nic ważnego. Idź rób śniadanie.-powiedział i łaskawie wstał.
-Dobrze, już lecę skarbie.-odpowiedziałam mu sarkazmem. Poszłam do pokoju Emily, która jeszcze spała i zaczęłam ją budzić.
-Emily, wstawaj musimy iść szybko jeść śniadanie bo zaraz lecimy do Paryża.-powiedziałam.
-Idę już.-powiedziała i wstała. Wybrałam jej ubranka a sama poszłam przygotowywać śniadanie. Zrobiłam Hazzie omleta a mi i Emily owsiankę.
I zszedł pan wielmożny Styles.
-Dziękuję.-i pocałowała mnie w policzek. 
Na lotnisku byliśmy 30 minut przed odlotem. W kawiarence kupiłam mi i loczkowi po kawie na wynos a siostrze soczek. Równo o 10 wsiedliśmy do samolotu i: WITAJ PARYŻ!

•jeśli przeczytałeś/aś to skomentuj•


1 komentarz: